niedziela, 28 września 2008

Kiedyś...a dziś





Wszystko co stare jest dobre, stare auta, stare wino, nawet ser jak jest spleśniały to jest podobno lepszy, jedni nawet wolą starsze kobiety... ale to ich sprawa.
Z muzyką jest tak samo, z pewnym czasem artyści zaczynają być doceniani bardziej niż kiedyś, nowe pokolenia odkrywają na nowo zakurzone winyle rodziców, dowiadują się jak to kiedyś wyglądały koncerty, i ile heroiny i alkoholu potrafili w siebie zaaplikować muzycy i co najlepsze, wyjść na scenę i zaśpiewać.
Wszystko wygląda na pozór ładnie, ale do czasu.
Praktycznie ciągle słyszymy nowinki o reaktywacji kogoś , nie mówię tutaj o The Police bo ci panowie dla pieniążków zrobią wszystko,ale Led Zeppelin, Velvet Underground,The Stooges, i The Doors ale pod inna nazwa "the Doors of 21 Century", pytanie tylko..poco to ?
Ray Manzarek z Kriegerem znaleźli pana z The Cult, zapuścili mu włosy, troszkę je podkręcili i ubrali w koszule i obcisłe gatki, na szczęście nie w skórzane.
Zaplanowali trasę koncertową, nawet zawitali do polski, po 30 latach w Końcu ogarnęli wzrokiem jak wygląda kraina skąd pochodzą ich przodkowie, ale sporo nie zobaczyli bo warszawa się nie liczy.
Koncerty wyglądały tak jak szacowne 30 lat temu, a przynajmniej miały przypominać, dywanik, mikrofon syntezator, mala sala i mrok. Brakowało pijaństwa Jima, rozrób na koncercie, spontaniczności.
Przeszłości nigdy się nie odwzoruje, młodość też ma się tylko jedną, nie wiem jak inni, ale ja szczerze mówiąc nie poszedł bym na tego typu koncert, na koncert moich idoli którymi niewątpliwie są The doors , mam ich dobry obraz w pamięci, jak byli młodzi i pełni energii, nie chciał bym na nich patrzeć dzisiaj, tutaj już nie ma magii, nie ma tego głosu Jima, cały urok polega na ponadczasowości o której tak wielce mówili a teraz się z tego nie wywiązują.
W magazynie "Teraz Rock" pewien pan pisał że ten koncert w Polsce wypadł "nieźle" pytanie tylko pod jakim kątem wypadł nieźle, organizacji ? nagłośnienia ? czy może fajnie grali ? z tego co mogłem zobaczyć to wyglądało dość żenująco, zrobiło mi się naprawdę smutno.
Jak już wspominałem lider The Cult za wszelka cenę chce być jak Morrison, i to jest naprawdę żenujące, "Teraz Rock" stwierdził ze Głos Iana przypominał Morrisona i ze piosenki brzmiały podobnie. Zaimponował mi jedynie Paul Densmore, perkusista oryginalnych Doorsów, jako jedyny potępił pomysł Manzarka i jako jedyny uznał ten pomysł za idiotyczny i miał racje, dlatego ze kult Jima żyje, nie trzeba na siłę przypominać o swoim istnieniu, to tylko pogarsza sprawę, ta sytuacja jest o tyle dziwna ze Morrison nie bardzo przepadał za Densmorem.
Tak wiec nie pozostaje nic innego jak pszukiwac sobowtórów Hendrixa, Joplin i Briana Jonesa, ładnie ich ubierzmy, i zróbmy show, tak jak 30 lat temu .The Doors byli mięsożercami w epoce wegetariańskiego rocka, szamanizm Jima, i ciepło Południa, takich ich chce pamiętać.


Tapczan

Brak komentarzy: