niedziela, 21 grudnia 2008

Róża zwycięstwa...

Nie w każdy dzień jest to możliwe. Nie kazdy może to zrobić. Do tego jest potrzebne wiele rzeczy a przede wszystkim wiara, wrażliwość i samotność. Przedwczoraj mi się udało. Od rana wiedziałem że dzień nie będzie łatwy. Nużąca praca, usypiająca pogoda, męczące wykłady. Nawet na pozornie relaksujące spotkanie ze znajomymi się człowiekowi nie chce iść. Poszedłem, a co. Wychodzę z klubu po paru chmielowych godzinach, zmęczony, znużony, bez specjalnego powodu jakiś przygnębiony. Słuchawki na uszy, włączam jedyną płytę jaką można o takiej porze i w takiej sytuacji włączyć i rozpoczynam swoją niełatwą i długą drogę w stronę domu. Idę przez zatłoczone, nigdy nie śpiące miasto. Pada śnieg. Skręcam w pustą, opuszczona alejkę, śnieg ląduje mi na nos. Tysiąc razy przesłuchana płyta, tego dnia brzmiała inaczej. Całkowicie inaczej. Dookoła nikogo nie było. Tylko ja, śnieg i noc. I Takk. Śnieg zaczął uderzać w mój nos niczym w cymbałki. Usłyszałem szepty. Kroki po śniegu. Przecież dookoła nikogo nie było! Niepewność. Idę dalej, śnieg pada bardziej. Znowu szepty. Śnieg. Małe istoty mieszkających w jego płatkach. Chcieli mi coś pokazać. Już od dawna. Teraz przyszła na to pora. Jak to?! Przecież…Ale… „Nic nie mów, słuchaj…” Śpiew. Poczułem, że przejmują kontrolę nade mną. Nie do końca panowałem nad myślami, ruchami, krokiem. Zaczęli przejmować moje ciało. Zbliżało się coś, nie do końca wiedziałem co. Dreszcze. To były ostatnie kroki po ziemi. Sorglega 3:21. Nagle. Drgania. Moje czy ziemi? Niewidzialne schody. Drgania. Dreszcze!. Ciało przybrało wagę ducha...Zamknięte oczy za którymi widzę oddalające się budynki. Nieludzki śpiew, nieludzkie instrumenty, nieludzkie odczucia… Ziemia, jest bardzo mała…a Islandia olbrzymia. Największa…

Ocknąłem się przed domem. Nie wiem jak, ale kraina śniegu wie. Takk- oni wiedzą…




S.

środa, 10 grudnia 2008

Fisz - Heavi Metal

Ta płyta nie jest dobra, męczyłem się straszliwie słuchając jej , Fisz popełnił muzyczne samobójstwo, a ja się czułem jakbym namydlił sobie oczy mydłem , tanim mydłem i na dodatek zrobił to świadomie.

Mam wrażenie ze Fish  chce odskoczyć trochę od typowego hip hopu, ale coś mu się noga podwinęła,powrót do starej szkoły Hip hopu ? jak można powrócić gdzieś, gdzie się nigdy nie było ?.Być może dla przeciętnego polskiego amatora tego typu brzmień  będzie to zagranie warte uwagi, ale nie dla mnie, czuć tutaj amatorszczyznę , i boję się myśleć o tej płycie w kategoriach europejskich bo  mi się śmiać chce, "na Polskę bardzo dobra płyta" , jak widać polakom do szczęście niewiele potrzeba.
Drażnią mnie w tle beatu dzwięki rodem z "fruity loopa"  , do tego Fish ,który  wykonuje buzią zabieg który trudno określić, on wylicza ?? bo to dokładnie brzmi jak wyliczanka w przedszkolu, Fisz prekursorem
"Wyliczanko-rapu"  , niebawem nie będzie wojen na rymy tylko " wyzwiska na wyliczanki".
Uważałem Fisza za jednego z poważniejszych artystów w Polsce, myliłem się, bo ta płyta pokazała że jego potencjał i pomysły definitywnie się skończyły, dodam jeszcze że trzeba być totalnym idiotą żeby uznać ten twór "płyta roku" tak jak często się to dzieje na  portalach muzycznych , można ją oczywiście kupić i zastosować w inny sposób, np z takiej płyty zrobić balkonowy odstraszacz gołębi żeby nie srały na kafelki, albo otworzyć nią piwo,

1, 2 , 3, Tap-cza-ny...

poniedziałek, 8 grudnia 2008

The Go Find - Stars on the wall

Mam wiele płyt do których wracam na okrągło, czuję się jak płotka złowiona na wielkim sentymentalnym połowie, z jednej strony jest to miłe, ale z drugiej smutne bo mam wrażenie że rok w rok budzę się w tym samym miejscu, moja twarz wygląda tak samo, lustro brudne jak zawsze,tylko jakoś dziwnie mam ręce pomarszczone.
Na zimowe dnie które zazwyczaj kończą się dosyć szybko, na spacery czy nawet patrzenie się w okno, bratnią duszą mogą być koledzy z The go find, koledzy bardzo ciepli i wyrozumiali

Stars on the wall to kojąca propozycja na dobijający okres pełen huśtawek emocjonalnych i rozterek wszelakiego rodzaju, zwodzić was na pewno będzie bardzo delikatny głos wokalisty , ale skoro mnie on nie przeszkadza, wam tym bardziej nie powinien. Mocną stroną tego krążka jest spora dawka łagodnych elektronicznych dzwięków połączonych z przyjemnymi dla ucha gitarowymi wstawkami ,na pierwszy rzut ucha dosyć naiwnymi, błahymi i lekkimi, ale nie mowa tutaj o czymś iście diabelskim jeśli chodzi o muzyczne kompozycje, tylko łagodne pioseneczki, które bez oporu przejdą przez ucho i nie koniecznie zostaną  zapomniane, uwierzcie że tak się nie stanie.Ten krążek to mała popowa odskocznia, zrelaksujmy się, napijmy czegoś gorącego, np "kakała" i podumajmy sobie, czy św mikołaj istnieje, co mi przyniesie, i czy Bożenka doda mnie do znajomych na naszej klasie.
 


Tapczan