piątek, 19 września 2008

The Herbaliser - Same As it Never Was





Zaczyna się dziwacznie, czujemy na plecach dreszcz i powiew słuchowej klaustrofobii, lekki niepokój , a nawet uczucie terapii na której dziwna postać powtarza nam w kółko to samo pytanie, zaczynamy sie pocić chcemy ucieć.
Tak się właśnie zaczyna tytułowa pozycja ''Same as it never comes" jest to na tyle dziwne że od uczucia zagubienia przechodzimy do poczucia euforii, kolejny przykład jak prosto można manipulowac i to bez potrzeby machania zegarkiem przed naszymi oczami.
Herbaliser to dwóch panów, kolegów, prekursorzy hip hopu w Wlk Brytanii, tylko żeby tutaj nikt nie pomylił pojęć bo to co tworzy teraz Jake Wherry i Ollie Teeba szeroko wykracza ponad płytkie horyzonty hip hopu, to tak w ramach sprostowania, są oni także jedną z głównych postaci wytwórni Ninja tune o której już nie raz wspominałem a warto to wspominać na okrągło.
Płyta , powiem na wstępie , jest całkiem inna niż poprzednie, przedewszystkim z 2 czlonków zrobilo sie 5, mała orkiestra, mniej sampli, więcej śpiewu, więcej melodii, więcej uczucia, więcej atmosfery , więcej słońca.
Bałem się rozczarowania, tak jak w wypadku nowej płyty Nightmares on wax, bałem się że ten pomysł może nie wypalić, bo oczywiste że nikt nie pobije Days to come bonoba, ale być może ktoś pokaże że można i da sie nagrać płytę inną niż milion innych, płytę z mnóstwem pomysłów, płytę ze smakiem, płytę naprawde kolorową, gdzie nr od 1 do 12 wprawia nas w inny nastrój, Samba, funk, nu jazz, i nawet dobry rap, wszystko na swoim miejscu.
Lubie czuć że artysta nagrał materiał w 100% taki jaki nagrać chciał, i uwieżcie, to słychać.


Tapczan


Brak komentarzy: