piątek, 5 września 2008

Fleet Foxes- Fleet foxes

Dawno, naprawdę dawno nie byłem tak zafascynowany, pochłonięty jakąś nową płytą. Dawno żadnej tak często nie słuchałem, bo aż parę razy dziennie. Oto Fleet Foxes, znakomity debiut prosto z Seattle. Zgarniają same wysokie noty wśród NME, The Times, Guardian; nominowani są do płyty roku 2008. Ale wszystko po koleji.
Fleet Foxes to piątka +/- dwudziestolatków, którzy przechadzając się w roku 1930 po stepach, niedaleko swojego małego amerykańskiego miasteczka, wpadli w wir czasoprzestrzenny i wylądowali w naszych czasach. Wszyscy noszą zatem stare swetry i koszule, dłuższe włosy, długie brody, uwielbiają grać na pianinach, gitarach, mandolinach itp. i oczywiście śpiewać. I śpiew jest tu najmocniejsza stroną. Ciężko dziś o naprawdę dobry, mocny, niefałszujący wokal męski. A tu mamy takich aż 5. W piosenkach wszechobecna jest harmonia. Najczęściej oczywiście słyszymy frontmana czyli Robina Pecknolda, ale całe 40min nieodstepują od niego koledzy, tworząc chórki, harmonie, dueciki i inne ciekawe zabiegi. I wcale nie brzmi to jak jakieś kościelne przyśpiewki. Słuchając FleetFoxes, wyraźnie czuć, że wokalnie chłopcy czują sie naprawdę pewnie i są świadomi tego, że naprawde umieją śpiewać.
Cała płyta przenosi nas do czasów, z których lisy przybili. Lata trzydzieste, północna Ameryka, małe miasteczka, noce spędzone przy ognisku pod gołym niebem, kilkudniowe wyprawy po dziczy. Skromni muzycy, w swoich bardzo osobistych tekstach śpiewają o rodzinie i przyjaciołach, wplatając we wszystko zachody słońca, dziką przyrodę, domy na farmie i wszystko co może się z tym kojarzyć.
Niskie zatem pokłony proszę. Chłopaki nagrali płytę skromnie, w domowych warunkach, zero elektroniki, standardowe insrumenty, proste ale jakże przyjemne dla ucha melodie, nie bawią się w gwiazdy, czysta pasja i oddanie. Czego chcieć więcej. Pozostaje słuchać, zachwycać się FleetFoxes i czekać na nową płytę i... (tu powieniem napisać:"modlić się by sukces im do głów nie strzelił" ale jestem pewien że tak nie będzie) i słuchać i tyle! Oh Lord, Amen!



Szadi

4 komentarze:

Editors pisze...

ukulturalniam się na waszym blogu ;]

Anonimowy pisze...

zachęciłeś mnie, jutro poszukam, ściągnę i przesłucham ;]

Szadi / Tapczan pisze...

kupię w sklepie chciałeś napisać :]

Anonimowy pisze...

posłuchałem, fajna płytka. No ja zawsze kupuje płyty bo mam tyle pieniędzy, że nie wiem co już mam z nimi robic :P