czwartek, 13 listopada 2008

citizen Cope -The Clarence Greenwood Recordings

Jest naiwnie, jest nijak.
Fałsz tej płyty bije na kolana, leje nas po żebrach, kuje palcami po oczach.
Dziwna moda się zrodziła , nagle każdy chce grać pseudo funka, pseudo jamajkę, pseudo rap, nietrafny zabieg.
Ale trafny dla przeciętnego słuchacza, który skupia się na  ładnym refreniku, i żeby pan który śpiewa miał ładne ząbki i ładne oczka, reszta się nie liczy , tutaj nie gra żadnej roli  przekaz, prawdziwośc, nie liczą się uczucia,w taki sposob napędzie sie machine która nabiera rozmachu, i nabiera rozmachu na tyle na ile jej pozwalamy, a niestety pozwalamy, nawet nieświadomie.
Słuchając tej płyty czułem się jak by mnie ktoś gwałcił, katował, zmuszał do picia mleka, robiło mi się mdło , a na koniec zwymiotowałem.
Jeśli preferujecie hiciory rodem z MTV w stylu "Dido" ( nie myllić z Dildo ) pomieszane z "Shagim" to zachęcam.

Tapczanek aka Andrzej aka Ja



Brak komentarzy: