niedziela, 31 sierpnia 2008

Sufjan Stevens - Seven Swans


W takich chwilach chciał bym spać w starym cadilaku, mieć kapelusik, słomę w buzi
dziurawe jeansy i śmierdzącą koszulkę, leżeć w polu kukurydzy, sam.
Hipokryta ? być może, ale to mało istotne, istotne jest to jak człowiek potrafi być manipulowany przez rzeczy na pierwszy rzut oka proste.
Sufjan, to imię odziedziczył od założyciela ponad religijnej organizacji subud, do której
należeli jego rodzice, Stevens po Farmerze.
Obecnie sufjan mieszka na brooklynie w nowym jorku w pobliżu kensington, jego brat jest
biegaczem maratońskim. kogo to interesuje ??
pewnie nikogo ale chodzi mi tutaj o jedno, o przedstawienie jednego z najbardziej cenionych twórców niezależnych jako normalnego człowieka, który ma wiele do powiedzenia, nie wstydzi sie potępienia, krytyki, nie wstydzi się po prostu normalności co dzisiaj jest odpowiedzią na
odwagę.
Płyta seven svans to nawiązanie do biblii, i napisana także w oparciu o biblie, banjo, gitara, fortepian, oboj i wibrafon i słowa "kochaj Bliźniego" nabiera tutaj innego wymiaru, ta płyta jest pełna refleksji, przemyśleń, spokoju i ciszy, wyrywa nas gdzieś gdzie nie ma nikogo, podświadomie podpowiada nam abyśmy odizolowali se chociaż na chwile, i powiem wam ze to działa, nie ma sensu zgrywać twardziela i udawać, po prostu trzeba posłuchać i powędrować
w zakątki czy to naszej wyobraźni czy miejsca które jest dla nas wyjątkowe, sentyment tej muzyki otwiera nam oczy i obmywa, po prostu cieszmy się życiem

Don Tapczan

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie słyszałem, więc nie potwierdzę, ale podoba mi się okładka. fajna jest.

Anonimowy pisze...

a oceniasz człowieka po koszulce i czapce ?

Anonimowy pisze...

nie, ale czytam tylko książki z obrazkami